Otwieram
słoik i zamykam oczy. Nagle uderza mnie jaskrawe światło, ciepło słońca, słyszę
ptaki i czuję delikatny wiatr....taaak pamiętam dokładnie dzień, w którym
zbierałam to oregano. Lato zamknięte w słoiku...tego nie da się kupić nawet w
najlepszym sklepie.
Kiedyś
nie lubiłam suszonych ziół, ale odkąd sąsiadka poczęstowała mnie herbatką
z suszonej mięty, pokochałam ten sposób zatrzymywania czasu ;).
Zioła
suszę tak samo jak nagietki; związuję w ładne bukieciki i umieszczam w
przewiewnym miejscu, a potem do słoika.
Takie suszone oregano smakuje o niebo lepiej niż to z torebki! A sposobów na wykorzystanie mnóstwo. Uwielbiam np. dodawać je do kwasu buraczanego.
Kwas
buraczany to magiczny napój; jego kolor przypomina mi kamienie szlachetne, a
właściwości są nie do przecenienia; zaleca się go kobietom w ciąży, pomaga w
depresji, w niedoczynności tarczycy, przy anemii.
Każdy ma
swój przepis i sposób na kiszenie buraków, mój to:
1kg
buraków
kilka
ząbków czosnku
ziele
angielskie
kilka kuleczek jałowca
kminek
pieprz
tymianek
majeranek
bazylia
nasza
gwiazda, czyli oregano
do tego
gorąca, osolona woda (na litr łyżka soli)
Buraki
kroje, dodaje przyprawy, zalewam wodą i odkładam najpierw na dwa dni w zimne
miejsce. Po tym czasie kwas buraczany wędruje do kuchni i po paru dniach jest
gotowy do picia :).
Gdy
stosuję się dietę dr Dąbrowskiej kwas buraczany musi stać w lodówce, ale warto raz na jakiś czas zrobić sobie litr i
codziennie wypijać szklankę pół na pół z wodą.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz